09.07.2025
30 tys. euro, a więc równowartość blisko 130 tys. złotych – tyle wniosła kaucja dla tureckiego przewoźnika, który wpadł w Niemczech na korzystaniu z „wyłącznika” tachografu. A to dopiero początek wydatków, wszak firma musiała pokryć koszty przywrócenia pojazdu do ponownej zgodności z przepisami.
Volvo FH bieżącej generacji, pochodzące z tureckiej firmy transportowej, zostało zatrzymane na autostradzie A2 pod miejscowością Gütersloh, w ubiegły czwartek, 3 lipca. Funkcjonariusze zwrócili uwagę na podejrzane zapisy czasu pracy, mogące wskazywać na obecność nielegalnego oprogramowania. Najpierw przeprowadzili więc szereg testów na urządzeniu, badających użycie energii, a następnie je wymontowali, odkrywając ślady niefabrycznych modyfikacji.
Z tymi podejrzeniami Volvo zostało eskortowane do autoryzowanego serwisu tachografów. Tam zaczęło się przeszukiwanie wnętrza pod kątem nielegalnego „wyłącznika”. W pobliżu miejsca kierowcy znaleziono przełącznik dźwigienkowy, a także wiązkę przewodów prowadzących do tachografu. Jak potwierdziła jazda próbna, skorzystanie z tego przełącznika pozwalało naliczać odpoczynek podczas jazdy, dezaktywując przy okazji przedni radar oraz systemy ABS i ESP.
Kierowca został przesłuchany za pośrednictwem tłumacza. 31-letni Turek zeznał, że nie wiedział o obecności „wyłącznika” na pokładzie pojazdu. Również turecki przewoźnik zdalnie zaprzeczył wszystkim zarzutom. Nie zmieniło to jednak faktu, że policja przekazała sprawę inspektorom BALM, a ci wszczęli postępowanie administracyjne i naliczyli kaucję na poczet przyszłej kary w wysokości 30 tys. euro. Ciężarówka została też uziemiona na parkingu.
Już następnego dnia po zatrzymaniu przewoźnik uiścił pełną kwotę 30 tys. euro. Pojazd nadal nie został jednak zwolniony, gdyż tachograf wraz z kompletną instalacją został skonfiskowany jako dowód w sprawie. Dlatego przed powrotem na trasę konieczne było jeszcze zorganizowanie nowego wyposażenia, w pełni zgodnego z prawem.
źródło: www.40ton.net