04.07.2025
Problemy z płynnością finansową wciąż dla wielu przedsiębiorców brzmią jak wyrok. Komornik, paraliż operacyjny, a na końcu upadłość - ten scenariusz, choć głęboko zakorzeniony, ma coraz mniej wspólnego z realiami współczesnego prawa gospodarczego.
Zmiana, jaka zaszła w polskim systemie prawnym po wejściu w życie Prawa restrukturyzacyjnego w 2016 roku, jest fundamentalna. Celem nie jest już likwidacja przedsiębiorstwa, ale jego uratowanie.
Dziś restrukturyzacja to nie akt desperacji, lecz rozsądna decyzja biznesowa. Zamiast traktować ją jako wstydliwe przyznanie się do porażki, coraz więcej menedżerów widzi w niej narzędzie strategicznego zarządzania ryzykiem. Błąd wielu zarządów polega na tym, że utożsamiają kryzys dopiero z momentem niewypłacalności, gdy firma nie jest w stanie regulować swoich wymagalnych zobowiązań. Tymczasem prawo rozróżnia także stan zagrożenia niewypłacalnością, który pojawia się dużo wcześniej. Utrata kluczowego kontraktu, zatory płatnicze u klientów, pogorszenie relacji z bankiem, problemy z utrzymaniem płynności to sygnały ostrzegawcze. Właśnie wtedy warto działać, bo później okno możliwości może się po prostu zamknąć.
Polskie prawo przewiduje trzy główne ścieżki postępowania dla firm, które znalazły się w trudnej sytuacji. Każda z nich to inny poziom ingerencji, inne narzędzia, ale też różne konsekwencje dla zarządu i właścicieli. Jakie są do wyboru?
To najczęściej wybierana forma restrukturyzacji w Polsce – odpowiada za ponad 90% wszystkich spraw. Jest szybka, stosunkowo tania i pozwala zachować pełną kontrolę nad firmą. W postępowaniu o zatwierdzeniu układu to dłużnik, przy wsparciu wybranego przez siebie licencjonowanego doradcy restrukturyzacyjnego (który pełni rolę pozasądowego, bezstronnego organu, tj. nadzorcy układu), samodzielnie negocjuje i zbiera głosy od wierzycieli. Co kluczowe, przez cały czas zachowuje pełen zarząd nad firmą. Ochrona przed egzekucjami komorniczymi jest tu opcjonalna i strategicznie kontrolowana przez dłużnika. Uruchamia ją dopiero publiczne obwieszczenie o ustaleniu dnia układowego w Krajowym Rejestrze Zadłużonych (KRZ). Od tego momentu firma zyskuje czteromiesięczny „parasol ochronny” (polegający w szczególności na zawieszeniu egzekucji komorniczych, czy też tych prowadzonych przez Urząd Skarbowy lub Zakład Ubezpieczeń Społecznych) i wolną ode egzekucji przestrzeń na sfinalizowanie układu z wierzycielami.
Jeśli w odpowiednim czasie układ zostanie przyjęty, ochrona przedłuża się aż do prawomocnego zatwierdzenia go przez sąd, co w praktyce w niektórych sądach oznacza nawet 30 miesięcy ochrony, biorąc pod uwagę liczbę postępowań i przeciążone pracą sądy. Rola sądu sprowadza się tu do zatwierdzenia gotowego, przegłosowanego przez wierzycieli porozumienia.
Kiedy redukcja zadłużenia nie wystarczy, a problem tkwi w modelu operacyjnym, w grę wchodzi sanacja. To najbardziej kompleksowa i jednocześnie najbardziej inwazyjna forma restrukturyzacji. Sanacja daje dostęp do bardzo mocnych narzędzi – firma może odstępować od niekorzystnych umów, w tym długoterminowych kontraktów, najmu czy umów leasingowych bez obowiązku płacenia kar umownych. To często game changer w procesie uzdrawiania biznesu.
Ceną jest jednak utrata kontroli. Z dniem otwarcia postępowania to zarządca sądowy przejmuje pełnię władzy nad przedsiębiorstwem, a dotychczasowy zarząd zostaje odsunięty. Istnieje możliwość pozostawienia zarządu w rękach właścicieli, ale sądy stosują tę opcję rzadko i tylko wtedy, gdy menedżerowie dają silne gwarancje prawidłowego przeprowadzenia sanacji. Ochrona przed wierzycielami działa tu automatycznie od pierwszego dnia. Sama sanacja to opcja dla firm, które mają jeszcze potencjał do funkcjonowania na rynku, ale potrzebują głębokiej restrukturyzacji kosztowej, operacyjnej, a czasem także kadrowej.
To scenariusz ostatni, uruchamiany wtedy, gdy firma jest już w stanie terminalnym, a restrukturyzacja nie wchodzi w grę. Ogłoszenie upadłości skutkuje całkowitym przejęciem majątku przez syndyka, który ma za zadanie jego sprzedaż i podział środków pomiędzy wierzycieli. Firma znika z rynku, zostaje wykreślona z KRS. Dla zarządu kluczowe jest jedno: wniosek o upadłość musi być złożony w ciągu 30 dni od wystąpienia stanu niewypłacalności. W przeciwnym razie menedżerowie narażają się na osobistą odpowiedzialność całym swoim majątkiem oraz zakaz pełnienia funkcji w zarządach lub prowadzenia działalności gospodarczej na okres do 10 lat.
Porównując te trzy ścieżki, widać wyraźnie, że restrukturyzacja nie jest wyrokiem, a kwestią strategicznego wyboru i trafnej diagnozy.
• Postępowanie o zatwierdzenie układu to rozwiązanie dla przezornych. Dłużnik zachowuje pełną kontrolę nad firmą, a jego celem jest szybkie porozumienie z wierzycielami, restrukturyzacja zadłużenia i spokojna naprawa modelu biznesowego pod ochronnym parasolem prawa.
• Sanacja to głęboka operacja chirurgiczna. W zamian za potężne narzędzia uzdrawiające, takie jak możliwość zrywania niekorzystnych umów, właściciel oddaje stery w ręce zewnętrznego zarządcy, który przeprowadza restrukturyzację często wbrew dotychczasowym układom i powiązaniom.
• Upadłość to już nie leczenie, lecz kontrolowane zamknięcie działalności. Syndyk przejmuje majątek firmy i likwiduje go, by zaspokoić wierzycieli. Firma bezpowrotnie znika z rynku.
Wybór ścieżki zależy od diagnozy: czy firma ma jedynie problem z zadłużeniem i potrzebuje ochrony przed egzekucjami (PZU), czy też wymaga fundamentalnej przebudowy (sanacja), a może jest już w stanie terminalnym (upadłość).
Prawidłową praktyką zalecaną przez profesjonalnych doradców jest jednoczesne złożenie dwóch wniosków: o otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego (najczęściej sanacyjnego) oraz o ogłoszenie upadłości. To nie jest sprzeczność, lecz prawna poduszka bezpieczeństwa. Wniosek o upadłość zabezpiecza zarząd przed odpowiedzialnością osobistą, a prawo obliguje sąd do tego, by w pierwszej kolejności rozpatrzył możliwość restrukturyzacji. Dopiero jeśli restrukturyzacja okaże się niemożliwa, rusza postępowanie upadłościowe. To daje firmie czas, a zarządowi bezpieczeństwo prawne.
Jeśli z tego wszystkiego wynika jedna kluczowa lekcja dla przedsiębiorców, to brzmi ona prosto: czas ma wartość krytyczną. Im wcześniej zarząd dostrzeże symptomy kryzysu i zdecyduje się na profesjonalne wsparcie, tym większa szansa na wyjście z trudnej sytuacji z tarczą, a nie na tarczy. Restrukturyzacja to dziś nie wyrok, ale pełnoprawne narzędzie nowoczesnego zarządzania firmą w turbulencjach. To nie jest „ostatnia deska ratunku” dla nieudolnych, ale przemyślany manewr dla odpowiedzialnych i świadomych menedżerów, którzy wiedzą, że prawdziwe ryzyko zaczyna się wtedy, gdy nie robi się nic.
źródło: www.tslbiznes.pl