01.08.2025
Bardzo wysokie koszty działalności, w tym między innymi szalejące podwyżki opłat drogowych, to jedna z głównych przyczyn kryzysu w branży transportowej. Tymczasem przewoźnicy już muszą szykować się na kolejne zmiany w cennikach.
Choć mamy dopiero lipiec, pierwszy z europejskich krajów już zapowiada kosztowne zmiany na rok 2026. Mowa tutaj o Austrii, państwie znanym z drugich najdroższych opłat drogowych na kontynencie. Już na początku bieżącego roku wprowadzono tam wyraźne podwyżki opłaty za każdy kilometr, wynoszące nawet 12 procent. W ostatnich dniach pojawiły się natomiast zapowiedzi, że od 1 stycznia 2026 roku będzie jeszcze drożej, wprowadzając kolejne, tym razem nawet 13-procentowe zmiany. Wszystko to ma być efektem podnoszenia opłat za emisję CO2 przez ciężarówki z silnikami diesla, wyliczaną w ramach unijnego systemu VECTO.
Cały czas otwarta pozostaje kwestia opłat drogowych w Polsce, czyli państwowego systemu e-TOLL. Komisja Europejska dopiero co wszczęła postępowanie wobec naszego kraju, zaskarżając niewprowadzenie opłat zależnych od emisji CO2 w pierwotnie wyznaczonym terminie. Wiadomo więc, że Polska będzie musiała wprowadzić taką zmianę, uzależniając cennik opłat od wyników z systemu VECTO. To najprawdopodobniej pójdzie z kolejnymi podwyżkami dla przewoźników. Kiedy natomiast może się to wydarzyć? Konkretna data nie jest jeszcze znana, ale wstępnie mówi się o pierwszym kwartale 2026 roku.
Przypomnę też, że wśród zmian przygotowywanych na rok 2026 jest wprowadzenie elektronicznych opłat drogowych w Holandii, dotychczas stosującej niedrogie Eurowiniety. W tym temacie zaprezentowano już wstępny cennik, również zależny od wyników z systemu VECTO. Opisywałem go w ubiegłym miesiącu: Wstępny cennik holenderskiego myta dla ciężarówek – start od 1 lipca 2026
Skoro już o systemie VECTO mowa, dochodzimy do kolejnego problemu. Otóż 1 lipca 2026 roku nastąpi kolejna, już druga aktualizacja unijnych klas emisji CO2. Wraz z nią zaostrzą się wymogi dla wszystkich nowo rejestrowanych ciężarówek, które miałyby trafić do wyższych klas emisji. Tym samym znacznie skurczy się lista modeli i konfiguracji, które będą w stanie załapać się do zniżek od opłat drogowych.
Już po pierwszej aktualizacji tego typu, wprowadzonej 1 lipca 2025 roku, znaczna część dalekobieżnych modeli nie kwalifikuje się do 3 klasy emisji CO2 (przeznaczonej dla pojazdów o 8 procent bardziej ekonomicznych niż norma w danej klasie tonażowej). Gdy natomiast w życie wejdzie druga aktualizacja, właśnie 1 lipca 2026 roku, pojazdy zdolne wejść do 3 klasy emisji CO2 mogą stać się olbrzymią rzadkością. Mogą też otrzymywać naprawdę nietypowe konfiguracje, w celu obniżenia masy, jak na przykład połączenie dalekobieżnej kabiny z pojedynczym zbiornikiem paliwa. Przedstawiciele „wielkiej siódemki” już zaczynają o tym mówić, zastanawiając się jak przygotować oferty na kolejne lata.
Skąd bierze się ta sytuacja? Norma emisji CO2 dla danej klasy tonażowej wypracowywana jest na podstawie średnich wyników z mijających 12 miesięcy. Im więcej ekonomicznych pojazdów wyjedzie więc na drogi w roku bieżącym, tym trudniej będzie się wyróżnić na tym tle ciężarówkom z roku nadchodzącego. Wszystko to, by w końcu wyczerpać możliwość rozwijania silników diesla i skłonić przewoźników do oczekiwanej przez Unię Europejską przesiadki na elektryki.
źródło: www.40ton.net