Przewoźnik na łasce kontrahenta

07.07.2025

Większość przewoźników w Polsce nie negocjuje kontraktów – tylko je podpisuje, nawet jeśli zawierają skrajnie niesprawiedliwe, a nawet nielegalne zapisy. Z opublikowanej 17 czerwca br. przez Związek Pracodawców Transport i Logistyka Polska (TLP) ankiety wynika, że praktyki stosowane przez zleceniodawców coraz częściej przypominają ekonomiczny dyktat niż partnerską współpracę.

– Wyniki ankiety pokazują brutalną prawdę: polska branża transportowa coraz częściej funkcjonuje w warunkach gospodarczej przemocy, gdzie przewoźnik – zamiast być partnerem – staje się stroną podporządkowaną, bez realnego wpływu na warunki współpracy. To nie jest już nierównowaga – to systemowe nadużycie, które niszczy fundamenty rynku i bezpieczeństwo całego łańcucha dostaw – komentuje Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska.

Przemoc kontraktowa w liczbach – wyniki ankiety TLP (2025)

W badaniu udział wzięły firmy z całej Polski, realizujące przewozy krajowe i międzynarodowe. Wyniki są alarmujące:

Umowy krzywdzące – aż 95% firm nie ma złudzeń

95% ankietowanych wskazuje, że treść umów lub zleceń przewozowych zawiera zapisy jawnie niekorzystne lub krzywdzące dla przewoźnika. Mowa m.in. o nierównym rozłożeniu obowiązków, odpowiedzialności czy kar, a także o pomijaniu interesu przewoźnika w całym procesie współpracy.

– Nie akceptujesz warunków zlecenia, wypadasz z gry, a towar zawiezie ktoś inny  – to rzeczywistość, w której funkcjonuje dziś większość firm transportowych – komentuje Wroński. – Na dodatek rynkową przewagę naszych kontrahentów wzmacnia długotrwały, 2 letni, kryzys na rynku przewozów drogowych w Europie.

Brak negocjacji – 88% podpisuje umowy „z automatu”

Aż 88% firm deklaruje, że nie ma realnego wpływu na treść kontraktu. Dokumenty są jednostronne, przesyłane przez zleceniodawców i traktowane jako „niepodlegające negocjacji”.

To oznacza, że przewoźnik nie ma szansy zadbać o własne bezpieczeństwo biznesowe – musi podpisać, by „nie stracić zlecenia”.

Dodatkowe obowiązki – 74% firm musi robić więcej, za darmo

Trzy czwarte ankietowanych przewoźników wskazuje, że przewoźnicy i ich kierowcy są obciążani dodatkowymi obowiązkami, wykraczającymi poza usługę transportu: załadunkiem, rozładunkiem, czy obsługą należącego do kontrahenta wózka widłowego  – mówi Beata Gorczyca, dyrektor ds. komunikacji Transport i Logistyka Polska. – Co gorsza bez dodatkowej zapłaty, odpowiedniego przeszkolenia czy zabezpieczenia ryzyka. Zleceniodawcy przerzucają odpowiedzialność, a przewoźnik traci czas, zasoby i pieniądze.

Kary za wszystko – nawet za cudze błędy

Ponad 56% firm potwierdza, że w umowach występują kary umowne nakładane za każde opóźnienie, nawet jeśli wynika ono z winy klienta, warunków na drodze, przestoju w załadunku czy sytuacji losowej (np. awarii, wypadku czy kontroli granicznej).

To oznacza, że przewoźnik może być ukarany nawet wtedy, gdy zrobił wszystko zgodnie z umową i przepisami.

Kary przekraczające wartość zlecenia – groźba bankructwa

Ponad 60% firm spotkało się z zapisami o karach umownych przekraczających wartość zlecenia. A to znaczy, że przewoźnik może nie tylko nie otrzymać wynagrodzenia za wykonaną usługę, ale także zostanie zmuszony do dołożenia do tej usługi – zapłaty dodatkowej kwoty na rzecz swojego kontrahenta. W skrajnych przypadkach jedna nieprzewidziana sytuacja może zniszczyć małą firmę, zwłaszcza przy niewielkich marżach i rosnących kosztach. – tłumaczy Maciej Wroński.  

Brak odpowiedzialności zleceniodawców – 46% firm doświadcza tego regularnie

Prawie połowa przewoźników ma do czynienia z sytuacją, w której nadawca, załadowca lub odbiorca, nie ponoszą odpowiedzialności za błędy i zaniedbania, które wywołały szkody po stronie przewoźnika. Kontrahenci przewoźników nie ponoszą także odpowiedzialności za naruszenia zasad i warunków przewozu drogowego, do których doszło z ich winy. W efekcie cała odpowiedzialność za transport, dokumentację, czas, skutki opóźnień oraz za ewentualne naruszenia spada na jedną stronę – przewoźnika.

Kto odpowiada za tę sytuację?

Na pytanie o przyczyny tej patologii przewoźnicy nie mają wątpliwości:

  • 59% wskazuje zleceniodawców, którzy wykorzystują swoją przewagę rynkową i presję czasu.
  • 38% twierdzi, że odpowiedzialność leży po obu stronach, ale wynika to z braku realnej alternatywy.
  • Tylko 2% respondentów sądzi, że winni są sami przewoźnicy – ci, którzy godzą się na wszystko „byle jechać”.

Konsekwencje

Zarówno TLP, jak i eksperci branżowi ostrzegają, że obecna sytuacja prowadzi do głębokich naruszeń prawa oraz degeneracji całej branży transportowej. Konsekwencje są poważne:

  • Zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego – z powodu nacisku na naruszanie przepisów o czasie pracy kierowców.
  • Obchodzenie przepisów prawa pracy i wynagrodzeń – przez nielegalne praktyki i zaniżanie kosztów.
  • Upadłość firm – które nie są w stanie udźwignąć ryzyk wynikających z jednostronnych zapisów kontraktowych lub sprostać nieuczciwej konkurencji.
  • Zepsuty rynek – gdzie najważniejsze staje się uległość wobec silniejszego a nie rzetelność.

TLP: czas na przeciwdziałanie patologii

– Nie mamy już do czynienia z „twardym biznesem”. To czysta przemoc gospodarcza, która dotyka setek tysięcy kierowców i przedsiębiorców. Branża, opinia publiczna i władze państwowe nie mogą już dłużej milczeć i udawać, że nic się nie dzieje. Czas na przeciwdziałanie tej patologii – apeluje Maciej Wroński.

Związek Transport i Logistyka Polska zapowiada: przekazanie wyników badania do dyspozycji władz publicznych oraz do Urzędu Ochrony konkurencji i Konsumenta, a także do organizacji międzynarodowych monitorujących standardy pracy i konkurencji.

TLP spróbuje także stworzyć pozytywne standardy, zachęcając do ich stosowania kontrahentów przewoźników. Nadawcy mogliby wykorzystywać je zarówno do budowania swojego pozytywnego wizerunku, jak do budowania swojej przewagi konkurencyjnej.

źródło: www.tpl.org.pl