09.02.2024
Polscy przewoźnicy skazani są na nierówną walką o europejskie zlecenia z przewoźnikami ukraińskimi. Holendrzy i Niemcy zakładają firmy transportowe na Ukrainie.
Wiceminister Paweł Gancarz przyznał 8 lutego na posiedzeniu sejmowej Komisji Infrastruktury, że nie ma szans na powrót zezwoleń dla przewoźników z Ukrainy. Unia Europejska przedłuży o kolejny rok umowę transportową z Ukrainą. Zatem najważniejszy postulat protestujących przewodników nie zostanie spełniony. – Czekamy na propozycje, które będą ekwiwalentem zezwoleń i będą dla nas do zaakceptowania – zaznacza jeden z protestujących Rafał Mekler. Minister infrastruktury Dariusz Klimczak ustalił z wicepremierem, ds. odbudowy, ministrem ds. rozwoju gmin, terytoriów i infrastruktury Ukrainy Oleksandrem Kubrakovem, że 13 lutego wiceministrowie: Paweł Gancarz i Serhij Derkach odwiedzą wybrane przejścia graniczne. Celem jest zwiększenie przepustowości terminali granicznych. MI zaproponowało opracowanie wspólnego szablonu do porównywania danych, dotyczących przekroczeń granicy, w celu wyeliminowania rozbieżności.
Dla przewoźników, którzy do 1 marca zwiesili protest, nikłe efekty rozmów to złe wieści, ponieważ nic nie zapowiada poprawy ich sytuacji. Na dodatek cała polska branża transportu drogowego traci unijny rynek na skutek ukraińskiej konkurencji i cierpi na mała liczbę zleceń, która pociągnęła za sobą 15-procentowy spadek stawek przewozowych.
Ukraińskie firmy mają zdecydowanie niższe koszty, szczególnie wynagrodzeń i podejmują przewozy kabotażowe oraz przerzuty, do których nie mają prawa. Ogołacają rynek tak skutecznie, że zniknęły ładunki eksportowe z terenów na wschód od Wisły. Ukraińskie ciężarówki wyjeżdżają z polskim eksportem do krajów UE i tam awykonują kolejne przewozy. – Administracja nie ma dobrych narzędzi do kontroli przewoźników, myślę o cyfryzacji, aby zapewnić przestrzeganie przepisów. Obecnie system nie jest szczelny – uważa przewoźnik z Siedlec Karol Rychlik.
Zatrudnieni w ukraińskich firmach kierowcy otrzymują 500-700 euro miesięcznie, gdy polscy pracodawcy muszą płacić 2-2,5 tys. euro. Jak podlicza Inelo, tylko w ostatnim roku kwota przeciętnego wynagrodzenia podniosła się w Polsce o ponad 1000 zł względem 2022 roku.
Ekspert Inelo z Grupy Eurowag Mateusz Włoch przypomina, że rok 2024 rozpoczął się znacznym podniesieniem przeciętnego prognozowanego wynagrodzenia – do 7 824 zł, co oznacza, że przewoźników czekają kolejne podwyżki opłat. – Firmy transportowe czeka ponownie dwukrotny wzrost minimalnego wynagrodzenia kierowców, który w wielu przypadkach oznacza podwyżkę również wynagrodzenia o 700 zł brutto – podlicza Włoch.
Jak wspomniał Gancarz, podczas niedawnej wizyty w Polsce dyrektor ds. transportu lądowego w Dyrekcji Generalnej ds. Mobilności i Transportu Komisji Europejskiej (DG MOVE) Kristian Schmidt stwierdził, że polska branża transportowa padła ofiarą własnego sukcesu. Komisja Europejska odmówiła przyznania zapomogi przewoźnikom, którzy utracili wschodnie rynki z powodu wojny. Przedsiębiorcy z Niemiec i Holandii wykorzystują sytuację i już zakładają firmy na Ukrainie, korzystając z niskich kosztów i braku kontroli w UE. Holenderscy przedsiębiorcy założyli ok. 50 firm międzynarodowego transportu drogowego, nieco mniejszą liczbę niemieccy.
Źródło: logistyka.rp.pl