04.11.2025
Polskie firmy twierdzą, że są dyskryminowane przez ukraińską administrację rządową, która blokuje samochodom wyjazd.
Rejestrowane w Polsce samochody ciężarowe czekają w kolejce na powrocie przeszło 5 dni. – Od grudnia 2023 roku można było wrócić do Polski przez przejście w Dołhobyczowie, które nie było objęte ukraińską elektroniczną kolejką. Wtedy moje samochody czekały w najgorszym wypadku niecałą dobę. Jednak kilka miesięcy temu Ukraina zlikwidowała tę możliwość i stoimy jak na pozostałych terminalach – denerwuje się przewoźnik z Lubelskiego.
Kolejka jako narzędzie polityczne
Wskazuje, że w Dołhobyczowie na 2769 ciężarówek zgłoszonych we wrześniu do wyjazdu z Ukrainy przez to przejście, 1087 anulowało przyjazd. W Hrebennem w kolejce były zapisane 1653 ciężarówki, zaś anulowano 1035. W Korczowej na 2318 zapisanych anulowano 1323 i podobnie w Dorohusku: na 7740 zapisanych anulowano 4613. – Ponad 90 proc. z nich to samochody ukraińskie i większość to puste zestawy – szacuje przewoźnik.
Polska domaga się od dłuższego czasu zaprzestania tych praktyk. Na początku sierpnia wiceminister rozwoju wspólnot i terytoriów Ukrainy Serhij Derkacz obiecywał ukrócić je. Administracja rządowa przygotowała regulacje, w myśl których dwukrotne z rzędu w ciągu ostatnich 30 dni anulowanie miejsca w kolejce przez użytkownika dzień przed przekroczeniem miało skutkować 14-dniowym ograniczeniem rejestracji ciężarówki w kolejce.
Przepisy jednak nie weszły w życie. Polscy przewoźnicy uważają, że nie jest to przypadek i w ten sposób Kijów naciska, aby Warszawa zniosła zakaz wwozu ukraińskich produktów spożywczych. – Domagam się normalnych warunków pracy, tymczasem problem nasila się – alarmuje przedsiębiorca.
Przedsiębiorcy szacują, że w przewozach między Polską i Ukrainą mają może 1,5 proc. rynku, gdy przed wojną ich udział sięgał 36-37 proc.
Wyczyszczony rynek
Polscy przedsiębiorcy czują się zagrożeni ukraińską konkurencją także na rodzimym rynku. – Około 80 proc. ukraińskich samochodów wjeżdża do Polski na pusto i zabiera ładunki na południowym wschodzie Polski. Boleśnie odczuwamy ich konkurencję, bo frachty z Lublina do czeskiej Pragi są w tej samej cenie co z Wrocławia do Pragi. Nie mamy czego załadować. Sam dzisiaj doświadczyłem takiej sytuacji pod Krakowem. Ładowałem się do dalekiej Hiszpanii i dwie ukraińskie ciężarówki podjechały proponując wykonanie tej usługi – opisuje inny przewoźnik z południa Polski.
Dodaje, że z Lubelskiego, Podkarpackiego nie ma ładunków. – Muszę jechać na pusto 200 km, aby złapać ładunek i wyjechać z nim w eksporcie – dodaje właściciel firmy transportowej. Załadowcy chętnie korzystają z ukraińskiej oferty, ponieważ jest tańsza od polskiej.
Ukraińscy przewoźnicy mogą wykonywać przewozy między krajami unijnymi o ile mają zezwolenia CEMT. Ministerstwu Infrastruktury udało się zablokować decyzję International Transport Forum przedłużającą przyznanie dla Ukrainy i Mołdawii na 2025 rok dodatkowych zezwoleń bazowych CEMT. Kontyngent dla Ukrainy oraz Mołdawii pozostał na poziomie z 2022 roku. Komisja Europejska przedłużyła jednak umowę transportową z Ukrainą do 31 marca 2027 roku, dając tamtejszym przewoźnikom dostęp do unijnego rynku.
Przewodniczący Komitetu Ochrony Przewoźników i Pracodawców Transportu Rafał Mekler przypomina, że umowa zwalniająca Ukrainę z wymogu posiadania zezwoleń na wjazd do Polski była uzasadniona wywozem towarów przy zablokowanych portach czarnomorskich, ale w tych warunkach straciła rację bytu.
źródło: www.logistyka.rpl.pl