16.09.2025
Przewoźnicy obawiają się, że władze białoruskie zarekwirują należący do nich samochody ciężarowe i autobusy, które nie mogą wyjechać z Białorusi.
Komitet Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu z siedzibą w Siedlcach alarmuje, że po stronie białoruskiej, za zamkniętą granicą czeka na wjazd do Polski blisko tysiąc ciężarówek z polskimi rejestracjami.
Niestety samochody nie mogą skorzystać z objazdu, bowiem Białoruś przepuszcza polskie samochody tylko przez przejścia graniczne z Polską, a do 12 września czynny był tylko jeden: terminal w Koroszynie.
Zbyt mało czasu
Przewodniczący KOKPiT Rafał Mekler zarzuca MSWiA, że dało około 50 godzin na przygotowanie się przewoźników do nowej sytuacji. – Na Białorusi zostało kilkaset polskich ciężarówek i kilkanaście autobusów. Wjazd na Białoruś jest ograniczony czasowo, po przekroczeniu kilku dni na jakie zezwala celnik na granicy na wjazd pojazdu („wremienny wwoz") właściciel pojazdu dostaje mandat, a pojazd może zostać zarekwirowany przez władze Białorusi. Wyjechać przez Litwę nie można, pojazdy i kierowcy są uwięzieni – denerwuje się Mekler.
Na Białoruś wjeżdżało z Polski ok. 600-700 samochodów dziennie. Większość zmierzała do magazynów celnych w Brześciu, gdzie następował przeładunek lub przepinka naczep. – chłodnie z lekami mogły jechać nawet do Rosji, Kazachstanu czy innych państw Azji Środkowej. Większość jednak dokonywała przeładunków na Białorusi – wyjaśnia Tomasz Borkowski z KOKPiT. Dodaje, że przeładunek trwał z reguły cały dzień lub dłużej. – Po pierwsze nie zawsze był podstawiony samochód drugiej strony, czasem kolejka do przeładunku była długa, a do tego trzeba wypełnić dokumentacje celną, więc zdarzało się, że kierowca potrzebował nawet trzech dni, aby dokonać przeładunku – opisuje Borkowski.
Dalsza część artykułu na stronie www.logistyka.rp.pl