Przewoźnicy drogowi w poszukiwaniu marży

27.11.2025

Po kilku bardzo słabych latach transportowcy szukają kto zabrał im marże. Branża uważa, że tak źle jeszcze nie było.Marże europejskich, w tym polskich przewoźników drogowych są niskie i konieczna duża dyscyplina finansowa, aby nie utonąć. – Nieatrakcyjne marże spotykamy nawet u dużych firm – zaznacza dyrektor rozwoju rynku w sennder Technologies Arkadiusz Glinka. 

Marne 3 proc.

Dyrektor operacyjny Sachs Trans Łukasz Zawadzki dodaje, że w ostatnich dwóch latach rynek był bardzo trudny. – Jaki jest sens prowadzić przedsiębiorstwo transportowe, jeśli z ciężarówki zostaje na czysto miesięcznie 300-500 euro? Jedno nieprzewidziane zdarzenie może przy takich marżach zrujnować firmę. Na ciężarówce powinno zarabiać się ponad tysiąc, nawet do dwóch tysięcy euro – stwierdza Zawadzki.

Podobnie ocenia sytuację dyrektor zarządzający XPO Logistics Jarosław Bartczak. Porównuje, że w Polsce są niższe marże niż w Europie zachodniej. – Marża poniżej 3 proc. to już jazda po bandzie, nie zapewnia środków na inwestycje – ostrzega Bartczak. 

Tymczasem branża, która jeszcze kilka lat temu potrafiła wypracować nawet ponad 5 proc. marży wykazuje w ostatnich latach mikroskopijne zyski lub nawet straty. 

Dyrektor spedycji drogowej i magazynowania w C.Hartwig Szczecin Jerzy Gębski zastanawia się, gdzie podziały się zyski. – Skoro ich nie ma u przewoźników, czy wobec tego notują je spedytorzy? – zastanawia się. Szybko jednak udziela odpowiedzi: - Transport to dla naszych klientów wyłącznie koszt, więc będziemy pierwsi do cięcia wydatków. Widzimy to w ostatnich tygodniach. Kwotujemy nowe kontrakty na przyszły rok i nabywcy usług nie chcą słyszeć o żadnych podwyżkach, wychodząc z założenia, że zawsze znajdą kogoś, kto pojedzie za niższa stawkę – zaznacza Gębski. 

Od lat badający rynek transportowy Piotr Szretter wylicza, że marża wynosi ok. 3 proc. i tylko okresowo bywa niższa niż 3 proc. Arkadiusz Glinka stwierdza, że marże są jak przeciąganie liny w zależności od stanu rynku: korzystają na tym raz nadawcy, raz przewoźnicy. 

Platformy

Dyrektor zarządzający Rhenus Central East Region Paweł Trębicki wskazuje, że na transporcie zarabiają giełdy. – Wystarczy popatrzeć na wyniki trans.eu, Timocom czy Transporeon – wymienia Trębicki. 

Dyrektor Instytutu Transportu i Mobilności SGH Michał Wolański zwrócił uwagę na rynek przewozów autobusowych, który został przemeblowany przez Flixbusa. – Podobna rewolucja może czekać rynek przewozów towarowych – zastrzega Wolański. 

Dla przedstawicieli branży cyfryzacja jest odpowiedzią na malejące marże. – Polscy przewoźnicy są numerem jeden w UE, ale jeżeli chcą się utrzymać na prowadzeniu, muszą modernizować się i lepiej zarządzać firmami. Rynek ma wysoką konkurencyjność, więc nie należy spodziewać się rosnących marż – przekonuje Glinka. 

Na historyczny rozwój wskaźników zwrócił uwagę prof. Peter Klaus z Friedrich-Alexander Universitaet. – W Polsce wydatki na usługi logistyczne wzrosły o ponad 62 proc. pomiędzy 2019 i 2023 rokiem. To więcej niż nominalny wzrost PKB (41,6 proc.). W tym samym okresie przewieziona masa ładunków zwiększyła się o 5,2 proc. – porównuje Klaus. 

Natomiast w omawianym okresie w UE nominalny PKB sięgnął 21 417 mld euro i wzrósł o 21,1 proc. (rzeczywisty wzrost 3,9 proc.), przewozy ładunków (liczone w tonach) zmalały o 2,5 proc., a ceny usług logistycznych powiększyły się (nominalnie) o 15,2 proc. do 1537 mld euro. Dyskusja odbyła się podczas zorganizowanego przez Instytut Transportu i Mobilności SGH seminarium „Transport drogowy na krawędzi kryzysu – zagrożenia dla europejskiej gospodarki”.

źródło: www.logistyka.rp.pl