28.07.2025
Niech ten przypadek będzie najlepszym dowodem na to, o czym pisaliśmy niedawno, a z czym wielu kierowców się nie zgodziło, że inspektorzy ITD naprawdę kontrolują przewoźników, a nie tylko kierowców. W artykule „Wbrew pozorom kontrolujemy przewoźników, a nie kierowców – twierdzi szef małopolskiego WITD” padły mocne słowa, które wywołały sporo emocji. Ale życie – jak to życie – pisze scenariusze, których nie sposób podważyć.
Oto historia z autostrady A4, gdzie inspektorzy z WITD Kraków trafili w dziesiątkę. Tym razem nie było żadnych wątpliwości, kto był mózgiem całej manipulacji – i to wcale nie był kierowca.
W miejscowości Aleksandrowice inspektorzy zatrzymali ciężarówkę jadącą w krajowym transporcie rzeczy. Z pozoru wszystko wyglądało w porządku – tachograf analogowy, wykresówka pokazująca rzekomy odpoczynek od godz. 2:40 do 7:30.
Ale gdy inspektorzy zestawili dane z przebiegiem trasy, wszystko się posypało. Zamiast odpoczynku – prawie 270 km jazdy, których nie było w dokumentacji. Zarejestrowany dystans? Zaledwie 97 km. Pomiędzy Krakowem a miejscem zatrzymania ledwie 17 km – a więc reszta trasy… zniknęła. A raczej została ukryta.
Inspektorzy szybko odkryli, co było przyczyną. Przełącznik zakłócający pracę tachografu został zamontowany tak, by umożliwić fałszowanie czasu pracy. Plomby zabezpieczające? Usunięte. Kierowca nie owijał w bawełnę – sam przyznał, że korzystał z tzw. „manipulatora” i wyłączył go tuż przed kontrolą. Ale najważniejsze było to, co powiedział później: wszystkiego nauczył go szef.
Kontrola wykresówek z wcześniejszych dni wykazała, że oszustwa były normą. Dzień w dzień, z wyłączeniem wolnych sobót i niedziel, dochodziło do ingerencji w tachograf. A mimo fałszowania danych i tak wyszło na jaw, że kierowca regularnie przekraczał czas pracy i miał za krótkie odpoczynki.
Nie był to więc przypadek, ani „chwilowa słabość” kierowcy. To był zorganizowany proceder.
Kara dla kierowcy już została nałożona:
Ale to nie wszystko. Wobec przewoźnika wszczęto postępowanie administracyjne. Grozi mu 12 000 zł kary, zatrzymano dowód rejestracyjny pojazdu, a najważniejsze – może utracić tzw. dobrą reputację, czyli warunek konieczny do prowadzenia działalności transportowej. To może oznaczać czasowy zakaz wykonywania przewozów.
A to jeszcze nie koniec – sprawą zajmuje się już Policja. zgodnie z art. 306a Kodeksu karnego, za manipulowanie drogomierzem lub jego pomiarami grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Choć wielu kierowców nie zgodziło się z naszym wcześniejszym tekstem o tym, że inspekcja nie „ściga” tylko ich, ten przypadek pokazuje jednoznacznie: to przewoźnicy często stoją za manipulacjami. A kierowcy – zastraszani, zależni od pracy, zmuszeni do uległości – wykonują jedynie polecenia.
Ten przykład pokazuje, że czasem najwięcej do ukrycia mają ci, którzy siedzą nie za kierownicą, ale zarządzają transportem za biurkiem w firmie.
źródło www.3-truckbus.pl