06.11.2025
Unia Europejska dała producentom czas do 2030 roku, by emisja CO2 przez wszystkie nowo sprzedawane ciężarówki spadła o co najmniej 45 procent. Można to przełożyć na stwierdzenie, że elektryków musiałaby wzrosnąć nawet dziesięciokrotnie w ciągu mniej niż pięciu lat. Jeśli producenci tych wymagań nie spełnią, czekają ich olbrzymie, finansowe kary, liczone w setkach milionów euro. To natomiast prowadzi nas do propozycji, które przedstawił Alexander Vlaskamp, prezes niemieckiej marki MAN.
Vlaskamp wypowiedział się na temat popularyzacji ciężarówek elektrycznych na łamach niemieckiego dziennika „Welt”. Pojawiło się tam stwierdzenie, że bardzo mały udział elektryków w ciężkim rynku – wynoszący na skalę całego kontynentu około 1-2 procent – nie jest winą producentów, lecz zbyt wysokich kosztów tej nowej technologii, a także niedoboru szybkich ładowarek przy drogach. Stąd propozycje wsparcia dla producentów i przewoźników, które pojawiły się w rozmowie z prezesem niemieckiej marki.
Pierwszą propozycją jest przesunięcie środków finansowych z rozwoju silników spalinowych na rozwój sieci ładowania. W tym celu producenci oczekiwaliby od Brukseli odwołania na przykład normy Euro 7, która ma wejść w życie w 2031 roku i wymaga wyraźnych nakładów na udoskonalenie silników diesla (więcej na ten temat: Norma Euro 7 ostatecznie zatwierdzona – co będzie dalej i kiedy początek sprzedaży?). W zamian za to producenci mieliby oficjalnie zadeklarować zwiększone inwestycje w szybkie ładowarki dla ciężarówek na prąd. Drugą propozycją jest natomiast stworzenie systemu złomowania ciężarówek spalinowych, łącząc to z wypłacaniem dopłat do zakupu ciężarówek elektrycznych. W ten sposób chciano by zmniejszyć ilość diesli dostępnych na europejskim rynku pojazdu używanych, przy jednoczesnym napędzeniu sprzedaży elektryków.
Z pierwszym z pomysłów trudno dyskutować. W końcu jednoczesny nacisk na rozwój silników diesla oraz zwiększanie sprzedaży elektryków faktycznie wydaje się pozbawiony sensu. Za to przy pomyśle ze złomowaniem łatwo wskazać słabe strony. I bez złomowania w wielu krajach europejskich można bowiem otrzymać dopłaty do zakupu elektryków, a mimo to poziom sprzedaży ciężarówek na prąd pozostaje niewielki. Wydaje się też wątpliwe, by posiadacze starszych ciężarówek, na przykład kilkunastoletnich – bo zapewne takie byłyby złomowane – byliby zainteresowani zastąpienie ich nowymi elektrykami za około 300-350 tys. euro. Poza tym pamiętajmy, że kilka lat temu, w okresie pandemii, w Niemczech uruchomiono program złomowania diesli Euro 5, by napędzić sprzedaż nowych diesli Euro 6. Liczba osób zainteresowanych była jednak na tyle mała, że program szybko zatrzymano.
źródło: www.40ton.net