12.02.2025
Czas na najnowszą porcję doniesień z serii „czym jeżdżą teraz Rosjanie”. Po raz kolejny będzie ona dotyczyła chińskich samochodów ciężarowych, które dwa lata temu wypełniły lukę po wycofujących się markach europejskich, a tym razem w roli głównej wystąpią rosyjskie władze, które zaczęły przyglądać się „chińczykom” od strony homologacyjnej.
Tempo, w jakim chińscy producenci opanowali rosyjski rynek, było naprawdę imponujące. Wystarczyło zaledwie kilka miesięcy od pełnoskalowego ataku Rosji na Ukrainę, by chiński Sitrak C7H stał się najczęściej kupowaną na rosyjskim rynku. Za nim pojawiła się też długa lista innych modeli o podobnym pochodzeniu. Wszystko to oczywiście odbyło się za przyzwoleniem rosyjskich władz, które postanowiły przymykać oko na tak zwany „import równoległy”, a więc niekontrolowany napływ pojazdów z pominięciem międzynarodowych reguł. Urzędnicy po prostu musieli się na to zgodzić, gdyż w obliczu wycofania się „wielkiej siódemki” rosyjskie firmy transportowe nagle zostałyby odcięte od napływu nowych pojazdów.
Teraz jednak sytuacja zaczyna się zmieniać. Chińskie ciężarówki okazały się bowiem na tyle tanie, że zastąpiły nie tylko marki europejskie, ale też zaczęły wygryzać krajowego Kamaza, dotychczas dominującego na rynku niedrogich pojazdów do lokalnych zastosowań. Co więcej, sam Kamaz stał się w międzyczasie zależny od chińskich komponentów, przez co jego pozycja na rynku została kompletnie zmarginalizowana. Stąd też najnowsze zarządzenie rosyjskiego ministerstwa handlu, które nakazało wprowadzenie kontroli u importerów chińskich ciężarówek, szukając haków na pojazdy zalewające tamtejszy rynek.
Jak donosi rosyjski portal „Gazeta.ru”, prokuratura generalna natychmiast wdrożyła zarządzenie w życie, a wspomniany Kamaz udzielił jej przy tym wsparcia. Jako pierwszy pod lupę trafił wspomniany Sitrak, u którego dopatrzono się już konkretnego problemu. To system automatycznego wzywania pomocy po wypadku (u nas występujący pod nazwą eCall), który okazał się niezgodny z rosyjską homologacją. Chcąc bowiem ograniczyć koszty, Chińczycy zaczęli montować tańsze odpowiedniki o ograniczonym działaniu. Dlatego rosyjski importer Sitraków stał się już oficjalnym podejrzanym w sprawie o „spowodowanie bezpośredniego zagrożenia dla życia lub zdrowia”, a zarzuty są tym bardziej poważne, że tylko w 2024 roku Sitraki uczestniczyły w Rosji w 422 kolizjach lub wypadkach.
Mówi się, że problem z wymienionym systemem bezpieczeństwa ma dotyczyć także innych chińskich marek, mianowicie Dongfenga, Beibena oraz Fotona. Niemniej ta sprawa ma jeszcze zostać zweryfikowana przez prokuraturę, więc żadnych zarzutów na razie nie postawiono. Poza tym rosyjskie media mówią o innych nieprawidłowościach, jak na przykład wystawianie rosyjskich homologacji o oparciu o prostsze, zagraniczne protokoły, stosowane na przykład w Armenii. Szacuje się, że zjawisko to objęło już setki tysięcy pojazdów o najróżniejszym charakterze, nie tylko ciężarowych, ale też do użytku prywatnego.
Na koniec dodam, że to już kolejny przykład na to, w jakim chaosie znalazł się rosyjski rynek ciężarówek w wyniku wycofania się marek europejskich. Więcej na ten temat możecie przeczytać w poniższych artykułach, przytoczonych w chronologicznej kolejności.
źródło: www.40ton.net