22.09.2025
Już trzy lata temu polska policja przestrzegała przed wymuszeniami odszkodowań opartymi na zjawisku „martwego pola”. Aresztowano wówczas całą szajkę przestępców, którzy po zmroku ukrywali się na pasach awaryjnych, bez włączonych świateł po czym podjeżdżali pod zmieniające pas ciężarówki i wywoływali kolizje.
Wczoraj na moją skrzynkę mailową dotarła kolejna przestroga przed tego typu procederem. Ma ona dotyczyć dróg szybkiego ruchu z okolic Pruszkowa oraz Grodziska Mazowieckiego, na czele z autostradą A2 między Warszawą a Łodzią.
Jak głosi otrzymana informacja, sprawcy mają działać nawet każdej nocy, wyruszając do akcji około godziny 23.00. Ich metoda działania jest taka sama jak na wstępie, a więc chowają się na pasie awaryjnym, w uszkodzonym aucie, by następnie podjeżdżać pod ciężarówki zmieniające pasy, robiąc to głównie w okolicach węzłów. Następnie, gdy już uda im się sprowokować kolizję, proponują kierowcy wezwanie policji lub załatwienie sprawy gotówką. Z uwagi na bardzo wysokie mandaty obowiązujące za spowodowanie kolizji – 1000 złotych kary podstawowej plus dodatkowa kara za przepis złamany podczas wykonywania manewru – wielu kierowców ma godzić się na opcję z gotówką. W efekcie sprawcy łatwo się wzbogacają, a cały proceder odbywa się zwracania uwagi funkcjonariuszy.
W tej sytuacji kierowców uczula się na szczególną ostrożność przy zmianie pasów, a także o nieufne traktowanie tego typu sytuacji. Może się bowiem okazać, że wezwanie policji będzie lepszym rozwiązaniem niż poddanie się woli przestępców. Tutaj od razu przypomnę informację, którą w maju 2022 roku podała Komenda Wojewódzka Policji w Bydgoszczy, Wydział do walki z Przestępczością Gospodarczą:
Sprawcy działali najczęściej w taki sposób, iż w porze wieczorowo-nocnej, w wytypowanych przez siebie miejscach, oczekiwali lub przemieszczali się trasami, głównie dwupasmowymi, poszukując potencjalnej „ofiary”. W zależności od rodzaju pojazdu jakim się poruszała, zajmowali pozycję w tzw. martwym polu widzenia i oczekiwali na zmianę pasa ruchu przez kierowcę, za którym jechali. Następnie gwałtownie przyśpieszali ustawiając swój pojazd w taki sposób, aby kierowca zmieniając pas ruchu, nie widząc ich w lusterku, po zjechaniu doprowadzał do stłuczki. Sprawcy wykonując ten manewr, chwilowo gasili również światła w swoim aucie, stając się tym samym, praktycznie niewidoczni na drodze dla potencjalnej „ofiary”. Po zatrzymaniu samochodów pokazywali zapis z kamerki swojego auta wzbudzając w „ofierze” przekonanie o jej ewidentnej winie i „idąc jej na rękę” namawiali, aby nie wzywać na miejsce policji i dogadać się między sobą. Najczęściej, pieniądze przekazywane były w gotówce wypłacanej z pobliskich bankomatów, poprzez przekazanie kodu BLIK, a także przez przelew na konto. Co ciekawe, sprawcy jednego wieczoru, tym samym pojazdem, „prowokowali” po kilka kolizji, co pozwalało im uzbierać od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
źródło:www.40ton.net