Zatory płatnicze paraliżują transport. Przewoźnicy alarmują: „Nie mamy za co jeździć”

03.11.2025

Aż 9 na 10 firm transportowych otrzymuje płatności po terminie, a przeciętna wartość środków „zamrożonych” w nieopłaconych fakturach sięga 75,5 tys. zł. Dlaczego? Powodów jest wiele. Jak mówią przedstawiciele branży, rośnie rola pośredników — nie zawsze uczciwych — akceptacje faktur są wielopoziomowe, a płatności często celowo przesuwane. Jedynym sposobem na ograniczenie skali zjawiska są rygorystyczne procedury weryfikacyjne, które pozwalają odróżnić uczciwych kontrahentów od tych mniej rzetelnych lub wręcz naciągaczy.

W transporcie opóźnienia w płatnościach to norma

Jak wynika z najnowszego badania Bibby Financial Services, zrealizowanego przez Keralla Research we wrześniu 2025 roku, aż 9 na 10 firm transportowych otrzymuje płatności po terminie, a przeciętna wartość środków „zamrożonych” w nieopłaconych fakturach sięga 75,5 tys. zł. Według autorów raportu chociaż większość przedsiębiorców odzyskuje należności w ciągu 2 tygodni, nie brakuje firm, które czekają na zapłatę miesiąc lub dłużej.

Co zatem powoduje, że czas rozliczenia za usługę transportową jest długi?

– Na szczęście większość dokumentacji przesyłana jest elektronicznie, co z kolei skraca termin płatności w porównaniu do ery papierowej, gdzie każdorazowo musieliśmy wysyłać fakturę wraz z CMR w formie papierowej. Problem wydłużania dzisiaj jest inny i jest to efekt m.in. biurokratycznych procedur w dużych koncernach – wielopoziomowe akceptacje faktur, rosnącej roli pośredników w łańcuchu logistycznym oraz celowego przesuwania płatności przez zleceniodawców w celu poprawy własnego cash flow, jak np. płatność na koniec miesiąca – wylicza Maciej Zwyrtek, dyrektor generalny sprzedaży w Kuźnia Trans.

Jak dodaje, w praktyce standardowe 30 dni często zamienia się w 45-60 dni, co obciąża przewoźników, którzy ponoszą pełne koszty usługi z góry, czyli leasing, wynagrodzenia, paliwo, opłaty drogowe.

– Z mojej perspektywy nie ma branży, która byłaby całkowicie wolna od problemu, jaki stanowią nieterminowe rozliczenia. Jest to wyzwanie, które istnieje nie tylko w Polsce, ale de facto na całym świecie. W tym kontekście należy wskazać, że maksymalne ograniczenie ryzyka związanego z rozliczeniami jest kluczowe – od tego zależy, czy łańcuchy dostaw będą działały płynnie – mówi Strefie Biznesu Ruben Latko, regionalny kierownik sprzedaży w DSV.

Coraz więcej firm z niewypłacalnością

Według Bibby Financial Services, z ryzykiem mierzą się zarówno mali przewoźnicy, jak i duże firmy logistyczne. Nawet pozornie krótkie opóźnienia w płatnościach, przy wysokich kosztach prowadzenia działalności, oznaczają utratę płynności i konieczność przesuwania inwestycji w tabor czy modernizację.

Szczególnie w przypadku utraty płynności, konsekwencje już widać. Jak podaje Coface w swoim najnowszym raporcie, po 3 kwartale tego roku niewypłacalność dotyczy 702 firm z branży transportowej. Łącznie ujęto przedsiębiorstwa w restrukturyzacji oraz te, które są w upadłości. To o 189 firm więcej w porównaniu z wcześniejszym kwartałem.

ZMPD: jest coraz więcej pośredników, którzy "nie wnoszą do procesu transportowego żadnej wartości dodanej"

Według Jana Buczka, prezesa Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, do trudnej sytuacji doprowadza m.in. obecność pośredników.

– Rynek transportu międzynarodowego to przestrzeń, w której funkcjonują bardzo istotni gracze gospodarczy. Firmy zlecające przewozy to często duże koncerny, które realizują swoje zadania za pośrednictwem firm logistycznych i spedycyjnych. Natomiast fizycznym przemieszczaniem ładunków zajmują się przewoźnicy, którzy nierzadko nie mają bezpośredniego kontaktu z pierwotnym klientem. W tym rozbudowanym łańcuchu zobowiązań często dochodzi do problemów z rozliczeniami finansowymi. Jednak dopiero masowe pojawienie się pośredników, którzy nie wnoszą do procesu transportowego żadnej wartości dodanej, całkowicie zaburzyło dotychczasowy porządek – mówi Jan Buczek.

I tłumaczy, że taka sytuacja przede wszystkim wydłużyła czas rozliczenia za wykonaną oraz sfinansowaną przez przewoźnika usługę transportową, często do ponad stu dni.

Jak dodaje, zdarza się również, że któreś z ogniw pośrednich „pęka”, a przewoźnik bezskutecznie dochodzi należnych mu środków.

– Z licznych rozmów, które prowadzę, wynika, że przewoźnicy samodzielnie przekazują organom ścigania informacje o takich zdarzeniach, jednak służby nie wykazują zainteresowania uporządkowaniem tego obszaru – podkreśla Jan Buczek.

Firmy widmo zastawiają pułapki

I ocenia, że sytuacja w branży powoduje, że niestety przewoźnicy wpadają w pułapki.

– Przewoźnik, który właśnie zakończył realizację jednego zlecenia, często staje przed dylematem: przyjąć słabą ofertę, pojawiającą się niemal w ostatniej chwili, czy wrócić do bazy na własny koszt. Przy obecnej, bardzo niskiej rentowności branży, nawet mało atrakcyjna oferta bywa na wagę złota, co niestety nierzadko okazuje się pułapką – przyznaje prezes ZMPD.Dodatkowo, w transporcie każda godzina ma znaczenie, dlatego oszuści doskonale wykorzystują presję czasu. Jaki jest ich modus operandi? Opisuje go Pectus.eu., firma z rynku odzyskiwania należności. Chodzi o firmy widmo, czyli podmioty istniejące tylko na papierze, których celem jest wyłudzenie usług przewozowych.

– To zjawisko szczególnie bolesne dla firm z sektora TSL, które działają na bardzo niskiej marży. W tej branży wystarczy jedna nieopłacona faktura, by zachwiać płynnością finansową niewielkiego przedsiębiorstwa – podkreśla Jacek Dżumak, ekspert ds. windykacji w branży TSL z Pactus.eu.

Jak tłumaczy Pactus.eu, mechanizm działania spedycji widmo jest stosunkowo prosty. Oszuści najpierw rejestrują firmę – często pod fikcyjnym adresem lub w tzw. wirtualnym biurze. Potem budują wizerunek: strona internetowa, logo. Do tego potrafią dochodzić sfałszowane dokumenty rejestrowe. Niekiedy, aby zabić czujność przewoźników, regulują pierwsze drobne faktury na czas, pokazując się jako wiarygodny partner. Dopiero potem, przy większych zleceniach, przestają płacić.

Kluczem jest jednak presja czasu. „Ładunek musi wyjechać dziś”, „to świetna stawka, ale decyzja tylko do końca dnia” – to typowe komunikaty, które skutecznie osłabiają czujność przewoźników.

– Najtrudniejsze przypadki dotyczą zleceniodawców będących już prawie w upadłości lub podmiotów fikcyjnych, tworzonych na potrzeby wyłudzenia pieniędzy. Częste są też spory o szczegóły dokumentacyjne, np. brak pieczątki na CMR, rozbieżność w godzinie rozładunku czy brak podpisu odbiorcy. Takie preteksty blokują płatność na wiele tygodni, a odzyskanie środków wymaga windykacji polubownej, sądowej lub egzekucji komorniczej, co jest czasochłonne i kosztowne, szczególnie zagranicą – mówi Strefie Biznesu Maciej Zwyrtek.

Jak dodaje, coraz częściej zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś chce wyłudzić usługę transportową, zwłaszcza w formie cyberataków.

– Najpopularniejsze schematy to podszywanie się pod znaną firmę, czyli zmieniony jeden znak w adresie e-mail, zlecenie „na szybko” cennego ładunku takiego jak elektronika, AGD z płatnością „po dostawie”, a następnie zniknięcie ładunku w nieznanym miejscu – wylicza.

Porządna weryfikacja to podstawa

Zapytany, jak można się przed tym zabezpieczyć, odpowiada, że kluczowa jest prewencja na poziomie kontrahenta i umowy.

– Stawiamy przede wszystkim na sprawdzonych kontrahentów z długą i pozytywną historią płatności. Nowe podmioty w zdecydowanej większości przypadków muszą uiścić przedpłatę przed realizacją usługi. Stosujemy własną, autorską politykę limitów kredytowych, która w połączeniu z rygorystycznymi procedurami weryfikacji skutecznie chroni nas przed oszustwami i niewypłacalnością w stosunku do nieuczciwych kontrahentów – tłumaczy dyrektor generalny sprzedaży w Kuźnia Trans.

Na dużą rolę rygorystycznych procedur weryfikacyjnych wskazuje również Agata Luboradzka-Liss, kierownik ds. marketingu i komunikacji w Trans Polonia.

– Każdy nowy kontrahent jest przez nas dokładnie sprawdzany w dostępnych wywiadowniach gospodarczych oraz bazach branżowych. Analizujemy historię działalności, kondycję finansową, doświadczenie i reputację na rynku. Dodatkowo stosujemy wewnętrzne procedury zabezpieczeń, dzięki czemu możemy reagować z wyprzedzeniem. Współpraca z większością naszych partnerów ma charakter długoterminowy – to podmioty, z którymi znamy się od lat i które udowodniły swoją wiarygodność – mówi Agata Luboradzka-Liss.

Podobnego zdania jest Ruben Latko.

– Po pierwsze, przed podjęciem współpracy z nowym partnerem dokładamy starań, aby zweryfikować jego historię. Korzystamy w tym zakresie z własnych narzędzi, jak i z baz danych takich jak np. Krajowy Rejestr Długów. Po drugie, dla każdego klienta wyznaczamy indywidualne limity kredytowe, które są objęte ubezpieczeniem – wskazuje regionalny kierownik sprzedaż w DSV.

I podkreśla, że aby uzyskać taką polisę, firma finansowa wymaga od DSV weryfikacji klienta i przekazania szerokiego zakresu danych.

– Dzięki temu, gdyby wystąpiły jakiekolwiek problemy, nie jesteśmy narażeni na straty i możemy zagwarantować naszym partnerom, że ich wynagrodzenia zostaną wypłacone w uzgodnionych terminach. To bardzo ważne z punktu widzenia naszych podwykonawców, którymi bardzo często są firmy rodzinne. Ponadto rejestrujemy podmioty, z którymi mieliśmy problemy w rozliczeniu zrealizowanych na ich rzecz usług tak, aby w przyszłości nie wchodzić z nimi we współpracę – podsumowuje Ruben Latko.

źródło: www.strefabiznesu.pl